O Straży Miejskiej w Gdańsku bardziej powinno się mówić "Mandatodzilla", niż Godzilla. Niemniej to wpis o tym jak z tej służby łatwo zrobić potwora z batem na kierowców, a nie służbę pomocną mieszkańcom. Jest to przestroga nie tylko dla władz miasta Gdańska, ale też innych samorządów, w których działa taka służba.
Nie dawno rozeszła się wieść o tym, że strażnicy miejscy w Gdańsku chcą podwyżek. Koronnym argumentem - w mimo wszystko zaskakujących oczekiwaniach municypalnych - ma być fakt, że ich zarobki są dużo mniejsze, niż w podobnej formacji w sąsiednim Sopocie i Gdyni. Gdybym był strażnikiem miejskim podpisałbym się pod taką petycją obiema rękoma, a nawet nogami.
Mało tego, jako pracownik postulowałbym nawet wyższe pensje od tych, które otrzymują pracownicy straży w sąsiednich miastach. W końcu Gdańsk to większe i bogatsze miasto. Jest też więcej problemów. Poza tym idą wybory, więc trzeba szantażować przełożonych, w tym przypadku magistrat. Presja ma sens. Do tego poszedłbym z tym postulatem do wszystkich mediów. Powinno być głośno - w sumie to jest. Dziennikarze to łykną, jak niedźwiedź miód i opiszą bez głębszej refleksji.
Zobacz to: Oferty pracy w Straży Miejskiej w Gdańsku
Podwyżka dla strażnika. Co to da mieszkańcom?
Jednak, o czym wszyscy wiedzą, nie jestem pracownikiem Straży Miejskiej w Gdańsku. Jestem zwykłym mieszkańcem, który od czasu do czasu wybiera numer 986 z prośbą o interwencję - głównie w sprawach odpadów. Nie spodziewajcie się jednak ode mnie słów: "Straż Miejska w Gdańsku powinna zostać zlikwidowana". Absolutnie, uważam przeciwnie, straż miejską trzeba stale rozwijać, bo coraz więcej wyzwań jest przed władzami miasta.
Od lat przyglądam się jak działa straż miejska w Gdańsku. Zrobiono z niej straszydło, potwora, który ma walczyć z kierowcami parkującymi swoje auta nieprzepisowo. Zdaję sobie sprawę, że to jest ważne dla mieszkańców, ale poszliśmy tutaj o kilka mostów za daleko. Zdecydowanie za tę sytuację winię Piotra Borawskiego, zastępcę prezydenta Gdańska, który próbuje się szczególnie wykazać w tym zakresie przed liberalno-lewicowym elektoratem - czytaj przed swoimi wyborcami. Problem w tym, że będzie bardzo trudno zatrzymać ten rozpędzony pociąg - straż miejska z potwora przerodzi się w... hmmm... w godzillę. Wizerunek straży będzie coraz gorszy. "Mandatodzilla" to jest dobre określenie.
Takie wrażenie o straży miejskiej nie służy pozyskiwaniu nowych pracowników. Nikt nie chce wstępować do formacji, która jest batem w rękach lokalnej władzy. Kandydaci na pracowników do straży miejskiej to ludzie przejawiający ponadprzeciętną empatię. To osoby, które chcą pomagać innym, a stosowanie kar finansowych wg. nich to ostateczność, nie mówiąc już o środkach przymusu bezpośredniego.
Osobiście, gdybym miał wybierać pracę w służbach, wybrałbym policję. Tam możliwość awansu, samorealizacji jest dużo bardziej prawdopodobna.
Wróćmy jednak do straży. Choć wspomniany Piotr Borawski publicznie powiedział, że podwyżki już w tym roku były, co oznaczałoby że "pieniędzy nie ma i nie będzie", to jednak oczami wyobraźni widzę jak może wyglądać wypracowanie zgody, konsensusu na dalsze podwyżki. To będzie coś w stylu: "Chcecie więcej podwyżek? Wystawiajcie więcej mandatów". I tak koło, a w zasadzie spirala się zamknie i potwór dalej zacznie przeistaczać się w godzillę... wróć "mandatodzillę".
Sytuacja patologiczna stanie się jeszcze bardziej patologiczna. Młodzi strażnicy zaczną uciekać do policji lub innych służb mimo nawet podpisanych umów lojalnościowych - co już i tak wielokrotnie miało miejsce u municypalnych w Gdańsku.
Czytaj także: Afera parkowa. Decyzja prezydent narusza zaufanie do gdańskiego urzędu
Jaka jest recepta? Skruszyć ten beton
Jest wiele pomysłów na odczarowanie straży miejskiej. Zastępca prezydenta Gdańska, jako absolwent studiów MBA doskonale wie , że podwyżka motywuje na pewien czas. Nie jest to rozwiązanie długofalowe.
Przede wszystkim czas się rozprawić z wojskowymi w strukturach straży miejskiej. Wprowadzić większą rotację na stanowiskach kierowniczych. Zapewnić możliwość realnego awansu i rozwoju. Zadowolony pracownik to najcenniejsza reklama zakładu pracy. Może trzeba zreformować system nagród i kar. Nie chcę tu już wymieniać benefitów, chociażby kart multisport do siłowni, bo to jest absolutny standard.
Wielu strażników skarżyło mi się, że w straży jest jak w wojsku, padają rozkazy dotyczące umundurowania, a przy tym sami przełożeni nie stosują się do tego - czasem przychodzą nawet w dresach. Mało tego, według niektórych pracowników ww. formacji nadwyżki finansowe wynikające z braku zatrudnienia miały być konsumowane przez kierowników w postaci nagród, zamiast trafiać do strażników pracujących na ulicy w upale i mrozie.
No i do tego cały czas pokutuje w straży myślenie , że mandat karny jest celem. Tymczasem powinien być środkiem potęgującym pewną dyscyplinę wśród mieszkańców.
Na koniec już, wracając do podwyżki. Możemy ją przyznać strażnikom, jeśli to realnie przełoży się na jakość dla mieszkańców, w innym razie nie ma to sensu.
5 Responses