Brak wspólnego biletu, brak systemu roweru metropolitalnego Mevo, spór z rządzącymi, a także ogromna konkurencja między gminami - to największe grzechy funkcjonowania instytucji pn. Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot. Projekt na szczęście nie wyczerpał się, ale wygłaszając dalej puste slogany będzie coraz trudniej przekonywać do sensu utrzymania tego tworu.
Współpraca samorządów na różnych płaszczyznach życia i wzajemna nauka to najważniejsze wartości, które łączą samorządy zrzeszone w Obszarze Metropolitalnym Gdańsk-Gdynia-Sopot. Choć brzmi to nieco górnolotnie to przynajmniej w teorii tak ma to działać. Zrzeszenie 59 gmin wydaje od 2018 3,4 mld zł środków unijnych na różnego typu inwestycje - m.in. węzły integracyjne, szkoły, rower metropolitalny, czy nawet wspólną promocję.
Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot obchodzi w tym roku 10-lecie istnienia. Jubileusz wpisano w program kongresu Smart Metropolia, który odbył się 6 września na stadionie w Gdańsku. W wydarzeniu wzięło udział kilkudziesięciu ekspertów z Polski i zagranicy. W programie nie zabrakło paneli dyskusyjnych, wykładów czy prezentacji.
Niemniej debata nad jakością funkcjonowania Obszaru Metropolitalnego była wyjątkowo jałowa. To było wzajemne poklepywanie się samorządowców po ramieniu. Stało się tak dlatego, że było to spotkanie głównie z udziałem Koalicji Obywatelskiej i sprzyjającym im samorządowców. Skupiono się głównie na sukcesach. Ci, którzy chcą ich posłuchać mogą uruchomić sobie poniższy film. Ja jednak skoncentruje się dla równowagi nad grzechami popełnionymi przez zarządzających Obszarem Metropolitalnym Gdańsk-Gdynia-Sopot.
Brak wspólnego biletu w komunikacji miejskiej
Od początku powstania mówiono, że jednym z priorytetów obszaru metropolitalnego będzie wprowadzenie jednego biletu na pociąg, autobus, tramwaj i trolejbus. Pasażer miał wsiadać do komunikacji miejskiej bez znaczenia na miasto i zawsze płacić tę samą kwotę za bilet. Powinny mu przysługiwać także takie same zniżki. Mija 10 lat pracy OMGGS i co? I... nic.
W 2014 roku zapowiedziano wdrożenie systemu zintegrowanego zarządzania transportem publicznym z uwzględnieniem miast powiatowych jako lokalnych węzłów transportu publicznego, zmierzające do wprowadzenia wspólnego biletu.
Dodam, że budowa węzłów realizowana jest bardzo powoli. Mamy 2021 rok.
Brak systemu roweru metropolitalnego Mevo
To projekt, który miał być wyjątkowy, bo największy w Europie. Tymczasem zaledwie po kilku miesiącach, poprzedzonych kilkunastoma miesiącami wyczekiwania na start, system roweru metropolitalnego Mevo został zawieszony z powodu kłopotów finansowych wykonawcy. Elektryczne rowery, które można było wypożyczać za niewielkie środki, z dnia na dzień zniknęły z ulic całej metropolii.
Próby wskrzeszenia tego rowerowego systemu już pod nazwą potoczną Mevo 2.0 też nie idą po myśli samorządowców. Władze OMGGS zakałapućkały się z dotychczasowym wykonawcą w procedurach przetargowych.
Co ciekawe, według moich obserwacji mieszkańcy uważają, że odpowiedzialność za kłopoty z systemem Mevo ponoszą nie same władze wykonawcze OMGGS, ale bezpośrednio prezydent Gdańska, Aleksandrę Dulkiewicz, która zgodnie ze statutem jest prezesem metropolii. Pozostali samorządowcy z obszaru nie są tak sekowani.
Spór z rządzącymi o ustawę, czyli KO vs. PiS
Senat Rzeczypospolitej Polskiej jakiś czas temu z inicjatywy ustawodawczej senatorów Koalicji Obywatelskiej przyjął (z poparciem senatorów Prawa i Sprawiedliwości) projekt ustawy metropolitalnej na Pomorzu. W wielkim telegraficznym skrócie: ma zagwarantować 200 mln zł dla obszaru i dodatkowo zacieśnić współpracę oraz powołać organy. Dokument trafił do Sejmu, ale jak twierdzą działacze Koalicji Obywatelskiej, izba niższa działa jak zamrażarka - nie może doczekać się dalszego procedowania
Z tego też powodu pojawił się ostry spór. Rządzący chcą poczekać na wyniki wdrożenia górnośląskiej metropolii, tak by oceni zasadność funkcjonowania obszarów metropolitalnych. Władze z Pomorza uważają, że to rzucanie kłód pod nogi mieszkańcom Pomorza. Co jakiś czas Ci ostatni przypominają ile dni upłynęło od złożenia projektu ustawy w Sejmie.
Moim zdaniem sprawy takie jak te należy załatwiać zakulisowo - bez udziału opinii publicznej. Nie należy robić z niego politycznego oręża.
Czytaj też: Nowy parking na Okopowej w Gdańsku dla urzędników, czy petentów?
Obszar Metropolitalny - razem, ale jednak osobno
Ostatnim znaczącym grzechem Obszaru Metropolitalnego Gdańsk-Gdynia-Sopot jest silna konkurencja wewnętrzna. Niby poszczególne gminy działają wspólnie, ale jednak osobno. Koronnym tego przykładem jest właśnie komunikacja miejska i brak wspomnianego wspólnego biletu. Natomiast gdy przychodzi do znalezienia lokalizacji dla uznanej firmy, gminy nie analizują potrzeb innych członków obszaru.
Ponadto nie widać wspólnych działań na rzecz ochrony środowiska, czy turystyki. Nie ma spoiwa - poszukiwania wspólnego mianownika wszystkich 59 gmin. Władze OMGGS mają problem ze zbudowaniem poczucia wspólnoty. Przykład? Czy mieszkaniec Tczewa interesuje się tym co dzieję się na przykład w Lęborku? Nie. Mimo że oba samorządy dzieli kilkadziesiąt kilometrów, to mentalnie leżą na dwóch różnych biegunach.
Ponadto trzeba pamiętać o zapędach egocentrycznych Gdańska i Gdyni. Kilka lat temu zanim powstał OMGGS działał Gdański Obszar Metropolitalny i Stowarzyszenie "Norda". Te ostatnie stworzone z inicjatywy władz Gdyni. Po połączeniu GOM i Nordy w OMGGS wciąż czuć ducha tamtych lat, każdy z prezydentów "ciągnie linę" w swoją stronę.
Bez pokuty Obszar Metropolitalny będzie tworem dla nominatów
Jeśli władze Gdańska, Gdyni i Sopotu nie odmienią trendów, dojdzie do przesilenia i mieszkańcy zaczną, albo już zaczęli postrzegać obszar metropolitalny jako twór dla nominatów partyjnych, czy przechowalnię urzędników. Brak refleksji ze strony rządzących, brak znaczących efektów działań sprawi, że coraz głośniej będzie słychać potrzebę likwidacji OMGGS.
Niestety metropolia na Pomorzu straciła też wizjonera Pawła Adamowicza i wśród obecnych rządzących na Pomorzu trudno znaleźć następcę w tej kwestii.