Kampania prezydencka w USA weszła w decydującą fazę - nominację partyjną na kandydata demokratów odebrał Joe Biden. Za tydzień podobną nominację otrzyma Donald Trump. Wybory prezydenckie w USA 2020.
W czwartek w Wilmington w Delaware były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych - Joe Biden - oficjalnie zaakceptował partyjną nominację na kandydata na prezydenta. Swoją funkcję w Białym Domu pełnił w okresie prezydentury Baracka Obamy. To polityk z ogromny stażem, który sięga aż 1972 roku. Wtedy został senatorem mając zaledwie 29 lat.
Dodam, że podobną nominację w przyszłym tygodniu otrzyma Donald Trump, czyli obecny prezydent. Ubiega się o reelekcję i jest związany z obozem republikanów.
Kampania w Stanach Zjednoczonych, choć zmieniona została przez epidemię to wreszcie wchodzi w decydującą fazę.
Wybory w USA zaplanowano zgodnie z prawem jesienią, a konkretnie 3 listopada 2020. Z tej okazji ustawiłem zegar polityczny na stronie głównej, właśnie, by odliczał czas do tego dnia. Zostało obecnie nieco ponad 70 dni.
Wybory prezydenckie w USA 2020. Jak wygląda kampania?
Co ciekawe, trwająca od kilku tygodni kampania wyborcza w USA jest bardzo wyjątkowa, wręcz historyczna. Dlaczego? Bo jej tak naprawdę nie ma. Wszystko przez szalejącą w Stanach Zjednoczonych epidemię koronawirusa.
Warto tu podkreślić, że łącznie na COVID-19 zachorowało w USA ponad 5,5 miliona osób, a 173 tysiące zmarło.
Wracając do „historycznej” kampanii. Joe Biden przebywa od marca głównie w domu i tak naprawdę niewiele robi, by zwiększyć swój wynik. Tymczasem poparcie byłemu wiceprezydentowi i tak tylko rośnie.
Natomiast Donald Trump jedyną kampanię jaką prowadzi to obecnie wystąpienia publiczne jako Prezydenta USA. Nie robi to jednak na wiecach, czy spotkaniach, ale wyłącznie zaprasza do siebie media.
Zobacz także: Posłanka Lewicy Małgorzata Prokop pomieszała LGBT z Żydami
Kampania w USA podobna do tej w Polsce
Przyglądając się kampanii można też odnieść wrażenie, że to polityczna walka oparta na emocjach. Wiele osób nadal nie ma pojęcia, za czym opowiadają się demokraci (Joe Biden), poza tym że naprawdę nienawidzą prezydenta Donalda Trumpa. Sytuacja wygląda niemal podobnie do tej w Polsce z wyborów prezydenckich.
Ciekawostką jest też fakt, że wyborcy wybierają życie pomiędzy matrixem a światem realnym. Joe Biden jest przedstawicielem ugrupowania proponującego wyborcom „ciepłą wodę w kranie”. Donald Trump natomiast nie waha się pewnych wydarzeń używać po imieniu.
Czytaj także: Kolej do Białowieży. Polowania pretekstem do budowy leśnego szlaku