Trzaskowski 2020. Kandydat może mieć problem w kontaktach z Polakami. Kampanię zaczyna lekceważąco wobec wyborców

Od trzech dni Rafał Trzaskowski (nieformalny) kandydat na prezydenta RP podróżuje po Polsce. Wybrał zachodnie tereny naszego kraju. Nawet na tak przychylnym terenie musiał zmierzyć się z pytaniami od mieszkańców. Pojawia się nerwowość, pokrzykiwanie, ale też pierwsze lekceważenie wyborców. Kampania - Trzaskowski 2020 - wobec potencjalnego wyborcy ukazała pierwsze rysy.

Pierwsza konferencja prasowa Rafała Trzaskowskiego - nieformalnego kandydata na prezydenta RP, miała charakter show. Prezydent stolicy pokrzykiwał i straszył media publiczne. Zapowiedział rozliczenie rządów koalicji rządzącej. Pot na twarzy nie był dobrym objawem, ale jak to mówią: "pierwsze koty za płoty".

Potencjalny prezydent Koalicji Obywatelskiej zanotował świetny wynik w sondażach - ok. 22 proc. poparcia. Raczej jednak jest to efekt świeżości w kampani. Pozostaje tylko teraz zadać pytanie: na jak długo ta świeżość będzie zapewniała solidne poparcie?

Jest świeżość u Trzaskowskiego, ale...

Od kilku dni Rafał Trzaskowski (nieformalny) kandydat na prezydenta RP podróżuje po Polsce. Wybrał zachodnie tereny naszego kraju. Próbuje zmobilizować swój elektorat tam, gdzie ma największe poparcie. Jednak nawet na tak przychylnym terenie nie było Trzaskowskiemu lekko.

Podczas jednej z konferencji nieznany mężczyzna zapytał Rafała Trzaskowskiego o LGBT, a także wiek emerytalny. Trzaskowski nie odpowiadał na pytania. Gdy pytający zwrócił mu uwagę, że liczy na konkrety, Trzaskowski odwrócił się i zakończył konferencję.

 

Ciąg dalszy miał miejsce już przed rektoratem Uniwersytetu Szczecińskiego. Do Rafała Trzaskowskiego podszedł mężczyzna, który zapytał go o kwestie... LGBT. Nieformalny kandydat zostawił jednak potencjalnego wyborcę bez odpowiedzi. W odepchnięciu mężczyzny od kandydata pomogli ochroniarze Trzaskowskiego. Gdy tak mężczyzna był odsuwany, Rafał Trzaskowski robił sobie popularne selfie z sympatykiem.

Trzaskowski 2020. Wpadka z kartami poparcia

Cieniem na (nie)kampanii Rafała Trzaskowskiego kładzie się sprawa podpisów na kartach poparcia. By zarejestrować kandydata należy zebrać 100 tys. takich podpisów. Niedawno Hanna Gronkiewicz-Waltz w wywiadzie dla RMF FM powiedziała, że taka zbiórka już ruszyła, choć jest niezgodna z prawem. Dlaczego? Bo nie zostały ogłoszone wybory.

Sprawa z byłą prezydent stolicy odchodziła w niepamięć, ale właśnie przypomniał ją Sławomir Nitras - poseł PO, który polecił, podczas jednego ze spotkań z wyborcami w niedzielę, przeniesienie ok. 30 kart. O jakie karty chodziło? Możemy się tylko domyślać. Internauci są przekonani, że chodzi o karty poparcia kandydata.

Przepis na to jak zniechęcić elektorat

Należy pamiętać, że potencjalni wyborcy Rafała Trzaskowskiego to elektorat liberalny. Po takich filmach może wyborca szybko odpłynąć. Im (nie)kandydat częściej będzie lekceważąco odnosił się do pytań zadawanych spontanicznie przez potencjalnych wyborców, tym słupki poparcia będą pikować w dół. Zaznaczę, że Rafał Trzaskowski odwiedził sprzyjający mu region. Trudno będzie mu na pewno prowadzić kampanię na wschodzie kraju.

Rafał Trzaskowski postawił na dynamiczne działania wyborcze. Nic dziwnego. Musi nadrabiać to, co straciła poprzedniczka - Małgorzata Kidawa-Błońska. Jednak im szybciej "jedziesz" tym ryzyko stłuczki rośnie. Warto o tym pamiętać.

Czytaj też: Ile kosztowała promocja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Facebooku?

Nie ma jeszcze komentarzy.

Zostaw komentarz