Płacz w trakcie kampanii wyborczych nie jest niczym nowym. Łzy uronił Barack Obama, Margaret Thatcher, David Cameron, czy nawet Władimir Putin. Łzy Szymona Hołowni nad konstytucją wywołały spore zamieszanie w mediach społecznościowych. Jak zawsze w takiej sytuacji ważny jest jednak kontekst, a nie to, że ktoś jest "beksą".
Publiczny uronienie łez to dla wielu utrata kontroli. Być może nie jest to powód wstydu, ale w pewnym stopniu ujmuje płaczącemu, ponieważ zawsze jest to krótka słabość, zakłócenie emocji wewnątrz, która w najmniej oczekiwanym momencie postanawia się uzewnętrznić. W rezultacie czasem płacz uważany jest w polityce za poważny błąd.
Przykład? Kiedy doniesiono, że Edmund Muskie, lider amerykańskich demokratów w 1972 r. płakał, broniąc siebie i swojej rodziny przed atakami medialnymi, jego poparcie się załamało. Sytuacja bardzo go przerosła, no bo jak miałby sobie poradzić jako prezydent, gdy będzie pod stałą presją mediów. - Normalnie zapłacze się na śmierć w Białym Domu - tak uznali wyborcy i uwolnili go od problemu - nie zosta prezydentem
Dodam przy okazji, że Ed Muskie był kandydatem na fotel prezydenta USA polskiego pochodzenia.
Płakała Margaret Thatcher i Władimir Putin
Nie zawsze jednak tak jest jak w przypadku wspomnianego kandydata. Margaret Thatcher - premier Wielkiej Brytanii - została potępiona publicznie za słabość w 1978 roku. Przyznała, że czasami płakała w domu po złym dniu. Jednak nie zachwiało to w żadnym stopniu jej reputacją - Żelaznej Damy (Iron Lady). Czy ktoś pamięta jeszcze, żeby płakała? Praktycznie nikt.
Płakał też Władimir Putin w 2012 roku, było to po triumfie w wyborach prezydenckich. Lekarze z Kremla stwierdzili, że tzw. łzawe przedstawienie premiera nie miało nic wspólnego z jego wzburzonym stanem emocjonalnym, ale było wynikiem lodowatej bryzy nad historycznymi brukami Kremla. Dodajmy, że w kampanii odbyły się spore wiece przeciwko ponownej kandydaturze Władimira Putin. Łzy zostały odebrane jako element dumy ze społeczeństwa, ale także radości z wygranej.
Łzy Szymona Hołowni nad konstytucją
Jak widzicie po tych przykładach nie ważne są łzy na twarzy w postaci kropli, a kontekst w jakich się one pojawiają. Spójrzmy na to przewrotnie. Niemal identycznie jest z uśmiechem. Wyobraźmy sobie kandydata, który cieszy się z czyjegoś nieszczęścia i ukradkiem wychwytują to kamery. Pozostaje bez szans w walce od fotel prezydenta.
Łzy Szymona Hołowni, który trzyma w ręku konstytucję i wierzy w to, że rzekomo jej pogwałcone rządy mają dzięki niemu powrócić, to jest zwyczajny sygnał. Do kogo więc płynie ten sygnał? Do tych, dla których konstytucja jest ważnym dokumentem. Chodzi tu głównie o wyborców Platformy Obywatelskiej, którzy deklarują pozostanie w domach w czasie najbliższych wyborów prezydenckich.
Czytaj też: Kogo według wyszukiwarki Google zobaczymy w drugiej turze wyborów?
z cyklu #tosieniedzieje @szymon_holownia film akcji, w ostatniej odsłonie, dramat i cebulowy narcyzm pic.twitter.com/dqnjl8tDM5
— Grzegorz Piotr Jakub Kowalski (@gig2404) May 3, 2020
Udana rozgrywka
Szymon Hołownia płaczem szczerym, bądź nie, próbuje wyciągnąć zasiedziały elektorat na wybory, aby zagłosował właśnie dla niego. To poniekąd wyreżyserowana próba podniesienia z foteli wyborców Platformy Obywatelskiej. Z punktu widzenia politycznego nie ma nic do stracenia, a może wiele zyskać.
Łzy Szymona Hołowni nad konstytucją pojawia się w kontekście troski o losy kraju. Kandydat na prezydenta w mojej ocenie przywołuje atrybut wielu uczestników manifestacji, protestów, czy marszów z ostatnich pięciu lat. Pytanie: czy ktoś się da na to złapać?
[totalpoll id="2788"]
6 Responses