Wszystkie te słuszne apele o pokój i pojednanie…

Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” – tym cytatem ze słów Chrystusa (Mt 11, 29) zwrócił się papież Franciszek do Polaków uczestniczących w środowej audiencji generalnej. Czy Ojcu Świętemu uda się zaczerpniętymi z Biblii słowami przekonać nas do zejścia z barykad wojny polsko-polskiej? Czy takie apele o pokój przebiją się do świadomości?

Szczerze powiedziawszy nie znam słów i autorytetów, które mogłyby nas zawrócić z marszu na wroga. Szczególnie wyraźnie widać to dziś, kiedy opozycja przy użyciu środkowego palca poseł Lichockiej, wskazuje na niegodziwość obozu władzy wobec wszystkich cierpiących na choroby nowotworowe. Czy wskazuje tym paluchem we właściwym kierunku, skoro w okresie rządów koalicji PO-PSL sytuacja chorych na raka jakoś wcale lepsza nie była, a publiczne pieniądze przeznaczane na onkologię w roku 2015 były mniejsze o 30 procent, niż te zaplanowane przez PiS w roku 2019?

Nie sądzę, bo z leczeniem i zapobieganiem nowotworom od lat jest w Polsce źle, a przynajmniej nie tak, jak byśmy wszyscy chcieli. Zresztą, ze służbą zdrowia w całości jest źle i stan ten nie pojawił się wczoraj. Tak jest od dekad. Było tak również wtedy, kiedy ministrem zdrowia był Bartosz Arłukowicz reprezentujący Platformę Obywatelską.

Czytaj też: Andrzej Duda przed Małgorzatą Kidawą-Błońską w sondażu dla Polska The Times

Ważne słowa papieża - apele o pokój

Wracając jednak do słów papieża – mówił on jeszcze pozdrawiając naszych rodaków obecnych w Watykanie m.in. tak: „Drodzy bracia i siostry, cichość, o której mówimy dzisiaj, może zapanować w sercu i przezwyciężyć gniew, ocalić przyjaźnie i odbudować relacje wystawione na próbę przez ambicje i ducha rywalizacji”.

Otóż mam wrażenie, że przypomnienia tych słów zabrakło nam już dobrych 15 lat temu, kiedy dwa wrogie obozy stawiały pierwsze szańce. Dziś na pojednanie i wyciszenie jest za późno, choć może kogoś pocieszy fakt, że polskie „elity polityczne” tłuką się na razie na środkowe palce, a nie na pięści.

Mnie to nie pociesza, bo kampania wyborcza przed majowymi wyborami prezydenckimi raczej nie będzie okazją do wyciszenia, a prędzej stanie się przyczynkiem do „nowego otwarcia” w krajowym konflikcie wszystkich ze wszystkimi.

A jeśli chodzi o kampanię wyborczą – w środę 19 lutego prezydent-kandydat Andrzej Duda zaprezentował swój sztab wyborczy. Jego trzon stanowią raczej zaprawione w walkach na ostre kły bulteriery niż posłańcy pokoju (nie pomijając byłej premier Beaty Szydło w roli szefowej sztabu programowego). Poza panią premier w zespole Dudy są m.in.: Jolanta Turczynowicz-Kieryłło – jako szefowa, Adam Bielan – jako rzecznik prasowy i Joachim Brudzuiński jako szef sztabu organizacyjnego. A sam prezydent zaapelował podczas prezentacji swojego sztabu w duchu podobnym do papieskiego wezwania, choć bardziej wprost i dosłownie, bez uciekania się do cytatów z Ewangelii.

Czytaj też: Kampania w mediach społecznościowych. Z konwencji Andrzeja Dudy zapamiętamy trzy wydarzenia

Kampania szacunku

- Chciałbym, żeby to była kampania kulturalna, z szacunkiem do kontrkandydata i do wyborców – mówił Andrzej Duda. - To jest dla mnie niezwykle istotne. Proszę o to, żeby nie było takich sytuacji jak ostatnio w Pucku, czy w polskim Sejmie. Żeby nie było obrażających słów, gestów.

Mam nadzieje, że wszyscy pokażemy, że nie zgadzamy się z takimi działaniami. Oto apeluję, aby nie dać się ponieść emocjom i zachowywać się w sposób kulturalny.

Jak należy sądzić, apelował do kontrkandydatów i ich sztabów wyborczych oraz szerzej – do tzw. klasy politycznej w całości. Mam jednak wrażenie, że prezydent powiedział to co powiedział, raczej z poczucia obowiązku, niż z wiarą w skuteczność swoich słów.
Pewien też jestem, że rozkręcająca się dopiero kampania wyborcza będzie najbardziej zajadłą, krwawą i nie unikającą wszelkich chwytów poniżej wszelkiego poziomu spośród wszystkich, jakie mieliśmy do tej pory okazje oglądać.

Głupi gest Lichockiej i granie nim przez opozycję, to jest zaledwie preludium do wszystkich głupich gestów i plugawych słów, jakie z każdej strony staną się mimowolnie naszym udziałem w ciągu najbliższych kilku tygodni.

I żadne apele o pokój tego nie zmienią, bo tradycyjnie już, gra idzie o najwyższą stawkę – o władzę. A kto ma władzę, ten ma kasę. A kto ma kasę, ten bierze rząd dusz i wydaje forsę na co chce.

Zatem w nadziei na przyszły chleb już dziś oglądajmy igrzyska. Kto bardziej roztropny, zasiądzie w dalszych rzędach.

Obserwuj polityczny.blog na Twitterze.

Dariusz Olejniczak. Rocznik 1967, dziennikarz, publicysta. Od ponad 20 lat związany z Gdańskiem, choć nie jest gdańszczaninem z urodzenia. W przeszłości pisał na łamach ogólnopolskich gazet, dziś pisuje w Internecie. Absolwent wydziału nauk społecznych. W wolnych chwilach zajmuje się badaniami i obserwacjami z zakresu socjologii miasta oraz kwestiami migracyjnymi ze szczególnym uwzględnieniem gdańskiego programu repatriacyjnego. Hobby – urbex, czyli włóczęga po wszelkiego typu ruderach i opuszczonych budowlach.

Nie ma jeszcze komentarzy.

Zostaw komentarz